Etap 16.17 Aleja lodowców cd..

2016.12.16



2016.12.16 Caleta Esterno Coloane

Oczekiwana poprawa pogody nastąpiła. Nie dość, że zachodzące słonce podświetliło pięknie lodowiec Romance to na zwieńczenie dnia nieprawdopodobny pełny łuk podwójnej tęczy odbitej do pełnego okręgu w lustrzanej wodzie fiordu dopełnił uczty duchowej.  Uczta kulinarna była nie miej bogata: tarta szpinakowa, tarta serowo-boczkowa i kraby królewskie zapiekane pod parmezanem. Takie proste marynarskie życie.
Na zakończenie dnia mieliśmy piekny wschód księżyca w pełni nad szczytami Cordiliera Darwin.
Poranek powiał nas kompletną ciszą i piękną słoneczna pogodą. Po wyjściu z mieliśmy trochę żeglarstwa. 18-25 kt z pełnego bajdewidnu pozwoliło przepłynąć większość  Beagla z prędkość do 10 węzłow. Thomson Canel przechodziliśmy już ostrożnie na silniku tym bardziej ze pływamy tu głównie po lądzie. Intensywne frontalne deszcze i szkwały jakby trzymane na uwięzi nie przekraczały kanału pędząc na południe więc załapaliśmy się jedynie na dwa solidne prysznice.

Późnym popołudniem zakotwiczyliśmy w magicznej zatoczce będącej fragmentem Caleta Esterno Coloane. Według wszelkich map kopiemy solidny kanał w lądzie więc wpływaliśmy ostrożniutko "na paluszkach" sądując dno. Funkcja plotowania dna z Navionics'a naprawdę się przydaje.
Widok na trzy lodowce i kompletna cisza z szumem wodospadów w tle sprawiają niesamowite wrażenie.
Wysłaliśmy ekipę fotograficzną na okoliczne wzgórze, po kolacji planujemy podpłynąć pontonem w pobliże czoła lodowca.
Pozdrawiamy serdeczne

Paweł z Załogą

Sent via satellite from Nashachata II
2016.12.14 Dzień lodowców

W nocy zaatakowało nas stadko małych lecz dożartych growlerów. NW wiatr odegnał lód od lodowca a przypływ wepchnął go w naszą zatoczkę. Wachty pracowicie oganiały się "S***n drągiem" więc rano przywitał nas jedynie widok plaży przyozdobionej fantazyjnymi kształtami wyrzeźbionymi w lodzie.

Z przyczyn technicznych wyszliśmy nieco później niż planowaliśmy. Lecący w dół barometr zapowiadał raczej wilgotne klimaty. Wykorzystując wolną wodę podpłynęliśmy do czoła lodowca Picos Azulen w zachodniej odnodze Seno Pia.

Schodzące stromo w dół dwa jęzory spotykające się przy czole zapowiadały, że przywieje. Stało się zgodnie z przewidywaniami. W odległości 1 Nm od czoła wiało już 50 kt oczywiście w dziób. Nagłe szkwały i spieniona woda dopełniały wrażenia potęgi natury. Po sesji zdjęciowej popłynęliśmy ( już z wiatrem ) obejrzeć lodowiec Romance. Plan na dzień dzisiejszy był zupełnie luźny.  W fiordzie Bahia Terra Australis było zupełnie cicho. Nie było wprawdzie słońca ale może właśnie to dodało majestatu błękitno szarej ścianie lodowej. Kosz dziobowy był oblężony przez paparazzich i miłośników selfie J. Cierpliwość opatrzności najwyraźniej nieco się wyczerpała bo przy kotwiczeniu lunęło jak z cebra.

Stanęliśmy bezpiecznie w Caleta Beaulieu mocno zacumowani z rufy do nabrzeżnych drzew.

Zaczyna się przecierać liczymy na piękne widoki, lodowiec mamy przed dziobem.

Pozdrawiamy serdecznie

Paweł z Załogą

Sent via satellite from Nashachata II

2016.12.12

Caleta Ferrari w bahia Yendegaia
Z Puerto Williams wyszliśmy po dziewiątej. W Beagle wiał równiótki mordewind 20-30kt. Do trawersu Ushuaia ambitnie halsowaliśmy sie na zaglach, potem odpusciliśmy i na diesel grocie popłynęliśmy dalej żeby zdążyć przed zmrokiem. Na miejscu spotkaliśmy, co wydaje się niewiarygodne siostrzaną jednostkę BT67 S/Y PODORANGE.
Wyplotowalismy sobe mapę dna ( użyteczna funkcja HD boating) i o 2200 LT stanęliśmy na kotwicy. Odwiedziny ze względu na zapadjący zmrok zostawiliśmy sobie na jutro.
Nastroje jak i krajobrazy wspaniałe.
Pozdrawiamy z pokładu.
Paweł z Załogą.
Sent via satellite from Nashachata II

Z Pacyfiku na Atlantyk Horn Opłynięty !
Gratulujemy Pawłowi i Załodze!
Poniżej meldunek do Chilijskiej Cost Guard
Dear Sirs,
Tha Nashachata 2 /MSWG2 sailing boat position as at 1440 UTC i.e. 1140 LT is
55 deg 59,84' S
67deg 17,43' W
Transon of Cabo de Hornos
Regards,
Pawel Stolzmann
Captain of S/Y Nashachata II

Wieczór przy kominku
Wczoraj o 14 wyszliśmy z Ushuaia. Dzięki pomocy Roxany formalności udało się ogarnąć w ciągu dwóch godzin. Zdążyliśmy jeszcze kupić zestaw naprawczy do pontonu. Czas odejścia zadeklarowany w „Zarpe” udało się nam zrealizować co do minuty. Rejsowe kurteczki robią wrażenie więc zostaliśmy obfotografowani. Neptun pospołu z Boreaszem byli bardzo łaskawi, 3-4 z baksztagu pozwoliło nam w komfortowych warunkach przebyć większość drogi. Końcówka do Puerto Williams z dwudziestowęzłowym moredwindem potem podejście „na paluszkach” do barki w Micalavi i szczęśliwie staneliśmy na czwartego w tratwie jako największa jednostka. Miły wieczór z sąsiadami trochę się nam przeciągnął :). Dziś od rana cwałujemy załatwiając formalności imigracyjne, celne, zoofitosanitarne i portowe. Pomimo braku znajomości hiszpańskiego jesteśmy traktowani z sympatią i formalności idą całkiem sprawnie. Finalnie z duszą na ramieniu idziemy po „ZARPE” na Horn i Beagle Channel.
Po półtoragodzinnej bardzo miłej konwersacji z Marcelo dostajemy zgodę na Horn i obietnicę zgody na Beagle na powrocie.
Naprawiona „koza” daje przyjemne ciepełko, działające grzejniki w łazienkach poprawiają komfort więc przypięci na pajączka do przeciwległego brzegu czekamy na wyklarowanie się pogody. Kambuzy prześcigają się w dogadzaniu załodze póki co raczej nie schudniemy. Nieśmiały plan to wyjście jutro wieczorem więc pewnie pozwiedzamy Puerto Williams. Na razie się rozkręca.
Paweł z załogą.